Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Użytkownik

Lekcje do godz. 15., odrabianie pracy domowej do 22. Uczeń w mackach szkoły nawet w domu

Utworzony przez Użytkownik niezarejestrowany, 24 października 2017 r. o 11:12 Powrót do artykułu
undefined napisał:
ależ oczywiscie, ze to nalezy zmienic. zaraz pewnie wypowiedza sie inni, ktorzy stwierdza, ze kiedys bylo inaczej, a trzeba bylo jeszcze na gospodarce pomoc itd itd...
  A teraz jest czas na internet, smartfon, plejstejszyn.
tylko czas sie zmieniaja. niestety, teraz nauczyciele zadaja dzieciom mnostwo prac domowych, duzo wiecej niz powinni, czasami mam wrazenie, ze jest to jakas kara dla uczniow. a pamitajmy, ze przedmiotow w szkole jest wiele. uczen to tez czlowiek i ma prawo do odpoczynku ( i nie , nie jest to tylko kilku godzinny sen w nocy ) naucziele powinni  prowadzic bardziej intensywne zajecia w szkole, a nie pozniej przerzucac na uczniow a czesto i na rodzicow prace domowe. wiem jak jest bo sam mam dziecko i casami nad zadaniami z matmy siedze do 23 a jest to gimnazjum. zadan jest 7-8..
A to się zgadza - lekcje w szkole powinny wyczerpywać temat, a nie służyć nauczycielom wyłącznie do opowiadania anegdot, odpytywania i robienia klasówek. Zdecyowanie warto poddać ciało nauczycielskie większej kontroli w tym zakresie i rozliczać tych leniwych, nie potrafiących uczyć belfrów z przypadku.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Sam sobie zabierz.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
ależ dzieci w 1 kl. gimnazjum miały tak samo lekcje jak obecnie w klasie 7 czyli ddo 15:00 a jeszcze zajęcia dodatkowe to i 16:30 kończyły. Co ma do tego dobra czy zła zmiana? w 2 kl. gmnazjum jest to samo i 3 też i 1 kl. LO nie będzie inaczej jeśli szkoła będzie duża. No i jeszcze ten głupi wpis, że dzieci w 2 lata SP muszą przerobić material 3 klas gimnazum - bzdura, bo 3 rok gimnazjalny mają jako 1klasa LO. Weźcie się ogarnijcie. Czas szkoły jest po to aby się uczyć. A ten co to pisze, że dzieci nie spędzją z rodzicami czasu, to mam pytanie czy rodzice są o 15:00 lub 16:00 w domu, bo często słyszy się, że pracują nawet do 20:00
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Zawsze mnie zastanawiało dlaczego nikt z rządzących nie wpadł na pomysł żeby pochylić się, zadać sobie odrobine trudu i podejrzeć jak to jest organizowane w innych państwach i poczerpać co nieco z tych wzorców. Np. przejrzeć systemy oświaty państw o wysokim poziomie gospodarczym i wysokim dobrobycie (Norwegia, USA, Szwecja). Tam nikt nie katuje dzieci i młodzieży. Nie ma takiego pojęcia jak prace domowe. Wszystko odbywa się i zamyka w szkole. Po szkole jest czas na zainteresowania i ich pielęgnowanie. Rozwijanie zainteresowań i hobby. Podręczniki leżą w szkole na półkach. Nikt z rodziców ich nie kupuje i nie wydaje majątku co roku na kolejne. Ale u nas niestety nikomu sie nie chce. Najlepiej wprowadzić idiotyczne i nonsensowne reformy i to jeszcze rękami samorządów, bo samemu nic nowego nie potrafi przyjść do głowy.....Najlepiej zwolnić nauczycieli i poobniżać etaty, żeby kasa skądś była na 500+. A może by tak coś bardziej konstruktywnego wprowadzić a nie same destrukcje!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"– Odrabiamy lekcje do 22.00, a potem jeszcze musi być czas na przygotowanie do klasówek i czytanie lektur – pisze mama VII-klasisty z województwa lubelskiego. hahahaha mama z tatą zapewne...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
"Moja córka jest w VII klasie, jest zdolna, odrabianie lekcji to dla niej nie problem. Problemem jest ilość materiału, który musi opanowac pamięciowo, po prostu sie nie wyrabia czasowo nie będąc zbyt przygnieciona zajęciami dodtakowymi ( dwa razy w tygodniu angielski). Plus lektury ( lubi czytać ale akutar nie Quo Vadis). Pozwoliłam jej ostatnio nie iść do szkoły, żeby mogła porządnie nauczyć sie do sprawdzianiów. Dzieci spędzają 7- 8 godzin w szkole, tym połowa zajęć to michałki ( plastyki, muzyki itd.) - choć moim zdaniem nawet na lekcjach "konkretnych"marnują czas nieefektywnie. Wracają zmęczone i zamiast zająć się zwykłym życiem, jak każdy kto przychodzi po 8 godzina z roboty  Po co zadawac prace domowe z lekcji, ktore sa codziennie a potem pół godziny sprawdzać te prace? To marnowanie czasu dzieci i oznaka nieróbstwa nauczycieli." Moja młodzież (2 kl. gim i 1 LO) do sprawdzianów uczy się na weekendzie a na bieżąco tylko prace domowe i materiał z lekcji - naprawdę fajne efekty i mniej siedzenia na tygodniu,zwłaszcza, że dochodzą zajęcia dod. z języków i inne fakultatywne. No ale na weekendzie nieraz posiedzą. No i jeszcze jedno pamiętajcie kochani rodzice, że  postęp idzie do przodu a nie do tyłu dlatego inaczej uczą się dzici obecnie a inaczej kiedyś. Owszem nauki jest dużo ale to jest ich przyszłość - pamiętajcie o tym.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Kujonka napisał:
ja napisał:
Jak to możliwe, że tyle siedzą przy pracach domowych? Może problem nie jest w ich ilości, tylko inteligencji niektórych dzieci?
Skąd ten wniosek? Ja pamiętam jak ja chodziłam parę lat temu do szkoły. Kończyłam lekcję 13-14, o 15 byłam w domu najwcześniej, bo dojeżdżałam ze wsi do miasta. Tak do 16 miałam przerwę - obiad, odsapnięcie. I potem lekcje. I weźmy, że było 6 lekcji danego dnia. Matematyka była codziennie, to kilka zadań minimum, z niej byłam dobra, więc szło mi w miarę szybko, ale do tego dojdzie kilka zadań z chemii, z której już byłam nieco słabsza, albo fizyki - tu trzeba było zajrzeć, tam sprawdzić. Język obcy też koniecznie ze słownikiem. Z biologii zwykle była jakaś opisówka. Do tego na polski napisz wypracowanie i przeczytaj fragment lektury, bo przecież Pani zapowiedziała na przyszły tydzień, że zaczynamy omawiać. Może Pan/Pani ma dzieci bardzo inteligentne, które swoją pracę domową odrabiają w trymiga, ale szkoła nie składa się tylko z takich dzieci. Są lepsi i gorsi. Szybsi i wolniejsi. Jeden w pięć minut obrobi zadania z matmy, ale godzinę spędzi nad polskim. Ja byłam dobrą uczennicą, nie byłam żadnym geniuszem, więc niektóre przedmioty sprawiały mi trudność. Jednak zawsze przykładałam się do pracy domowej, nie siedziałam na komputerze, jak niektórzy tu piszą, bo moim rodzice bardzo mądrze wprowadzili do domu zakaz korzystania z komputera w 'dni szkolne'. I już kilka lat temu, kiedy tych zadań było mniej niż teraz, mi staranne odrobienie pracy domowej zajmowało kilka godzin, wiadomo, czasami skończyłam o 18, ale były też dni, gdy siedziałam nad książkami do 20. A potem jeszcze powinnam była powtórzyć materiał z lekcji, bo mogę przecież zostać wezwana do odpowiedzi. No i też pozostaje druga kwestia - dlaczego uczeń ma w domu samodzielnie odrabiać zadania, których nie zdążył nauczyciel przerobić na lekcji?
Kończyłam szkołę podstawową na początku lat .90tych i zdecydowanie nie siedziałam po kilka godzin dziennie nad pracą domową. Na pewno było jej mniej (nie było ksero, tych popularnych kart pracy i ćwiczeniówek, z wyjątkiem języka obcego). W liceum podobnie - miałam full wypas czasu na hobby, czytanie książek, spacery z psem, wspólne weekendy z rodziną. Z wyjątkiem historii, na bieżąco "do odpytania" uczyłam się na przerwach przed lekcjami. Dużo zapamiętywałam z lekcji/notatek (nie wiem, czy to sie jeszcze praktykuje). Matura zdana na piątkach i szóstkach. Nie wiem, na ile problem z pracami domowymi to kwestia podstawy programowej, a na ile jest to problem z nauczycielami, którym łatwiej jest przerzucać ciężar pracy do domu niż przekazać wiedzę na lekcji. Aha - moje klasy nie sprawiały problemów wychowawczych, a to podobno teraz jest problem, więc warto dziecko wychowywac w domu, żeby nauczyciel nie musiał tego robić za nas kosztem lekcji.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
undefined napisał:
Zawsze mnie zastanawiało dlaczego nikt z rządzących nie wpadł na pomysł żeby pochylić się, zadać sobie odrobine trudu i podejrzeć jak to jest organizowane w innych państwach i poczerpać co nieco z tych wzorców. Np. przejrzeć systemy oświaty państw o wysokim poziomie gospodarczym i wysokim dobrobycie (Norwegia, USA, Szwecja). Tam nikt nie katuje dzieci i młodzieży. Nie ma takiego pojęcia jak prace domowe. Wszystko odbywa się i zamyka w szkole. Po szkole jest czas na zainteresowania i ich pielęgnowanie. Rozwijanie zainteresowań i hobby. Podręczniki leżą w szkole na półkach. Nikt z rodziców ich nie kupuje i nie wydaje majątku co roku na kolejne. Ale u nas niestety nikomu sie nie chce. Najlepiej wprowadzić idiotyczne i nonsensowne reformy i to jeszcze rękami samorządów, bo samemu nic nowego nie potrafi przyjść do głowy.....Najlepiej zwolnić nauczycieli i poobniżać etaty, żeby kasa skądś była na 500+. A może by tak coś bardziej konstruktywnego wprowadzić a nie same destrukcje!
 To by dopiero wywołało protesty i strajki "ciała gogicznego" z ZNP na czele! Przecież WRESZCIE MUSIELIBY WZIĄĆ SIĘ DO ROBOTY zamiast tylko sprawdzać odpowiedzi z kluczem w ręku.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Coś mi tu śmierdzi ... zabierzcie im tablety i smartfony to czas się znajdzie ...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
W V klasie szkoły podstawowej moja córka codziennie poświęca czas na odrabianie lekcji ok. 4-5 godzin, w tym nauka do kartkówki,  sprawdzianu i czytanie lektury. Brakuje czasu na zabawę, odpoczynek po lekcjach czy jakikolwiek przyjemności. To są jeszcze dzieciaki i potrzebują wolnego czasu, zabawy z równieśikami, czy zwyczajne spędzenie czasu z rodzicami. Tornistry ważą ok 10 kg. Niech w końcu ktos coś z tym zrobi. Ostatnio zapowiedziany został sprawdzian z muzyki i religii. Ręce opadają !!!!!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Nie przesadzajcie z troską. Zawsze dzieci miały się uczyć, a kiedys nawet pomagac rodzicom. Nikt sietak nie użalał nad dziećmi jak obecnie. Obsadźcie dzieci w ramki. Wystawcie im świadectwo ze znajomości telefonów komórkowych i gier video, bo na to to maja czas.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Kujonka napisał:
ja napisał:
Jak to możliwe, że tyle siedzą przy pracach domowych? Może problem nie jest w ich ilości, tylko inteligencji niektórych dzieci?
Skąd ten wniosek? Ja pamiętam jak ja chodziłam parę lat temu do szkoły. Kończyłam lekcję 13-14, o 15 byłam w domu najwcześniej, bo dojeżdżałam ze wsi do miasta. Tak do 16 miałam przerwę - obiad, odsapnięcie. I potem lekcje. I weźmy, że było 6 lekcji danego dnia. Matematyka była codziennie, to kilka zadań minimum, z niej byłam dobra, więc szło mi w miarę szybko, ale do tego dojdzie kilka zadań z chemii, z której już byłam nieco słabsza, albo fizyki - tu trzeba było zajrzeć, tam sprawdzić. Język obcy też koniecznie ze słownikiem. Z biologii zwykle była jakaś opisówka. Do tego na polski napisz wypracowanie i przeczytaj fragment lektury, bo przecież Pani zapowiedziała na przyszły tydzień, że zaczynamy omawiać. Może Pan/Pani ma dzieci bardzo inteligentne, które swoją pracę domową odrabiają w trymiga, ale szkoła nie składa się tylko z takich dzieci. Są lepsi i gorsi. Szybsi i wolniejsi. Jeden w pięć minut obrobi zadania z matmy, ale godzinę spędzi nad polskim. Ja byłam dobrą uczennicą, nie byłam żadnym geniuszem, więc niektóre przedmioty sprawiały mi trudność. Jednak zawsze przykładałam się do pracy domowej, nie siedziałam na komputerze, jak niektórzy tu piszą, bo moim rodzice bardzo mądrze wprowadzili do domu zakaz korzystania z komputera w 'dni szkolne'. I już kilka lat temu, kiedy tych zadań było mniej niż teraz, mi staranne odrobienie pracy domowej zajmowało kilka godzin, wiadomo, czasami skończyłam o 18, ale były też dni, gdy siedziałam nad książkami do 20. A potem jeszcze powinnam była powtórzyć materiał z lekcji, bo mogę przecież zostać wezwana do odpowiedzi. No i też pozostaje druga kwestia - dlaczego uczeń ma w domu samodzielnie odrabiać zadania, których nie zdążył nauczyciel przerobić na lekcji?
 Ja kończyłam podstawówkę i liceum kilkanaście lat temu. Prac domowych bylo zawsze dużo, ale jakoś udawało się wszystko na czas zrobić i jeszcze pozostawał czas wolny. A nauki było bardzo dużo. Jeszcze pamiętam, że na nasze protesty, że mogą być tylko 3 sprawdziany w tygodniu i tylko jeden dziennie nauczyciele znaleźli sposób w formie kartkówki w której przedłużali nam czas do np. 40 min. w ten sposób mieliśmy po 3-4 sprawdziany dziennie bo się koniec semestru zbliża, a oni muszą sprawdzić stan naszej wiedzy. Dlatego ciezko mi zrozumieć jak teraz niby siedzą do 22 i odrabiają samą tylko pracę domową. Albo coś dzieciaki odciąga od nauki, albo się do tego nie nadają.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Chodziłam do podstawówki pod koniec lat 70-tych i początek 80-tych, zatem w PRL. Lekcje kończyłam o różnych godzinach jak i o różnych zaczynałam. Przeważnie było to 4-8 lekcji. Odrabianie lekcji nawet z przedmiotami, które nie stanowiły dla mnie żadnego problemu i które lubiłam zajmowały mi ok. 2 godzin. Dodatkowo jakieś rysunki, przygotowanie do klasówek, czy czytanie lektur. Dodatkowo miałam zostawianą kartkę z listą zakupów i obowiązkowo do obrania ziemniaki na obiad. Jakoś przeżyłam. Dzisiaj dziecko to święta krowa, która sama nie umie dojść do szkoły, nie robi zakupów, ma problemy z nauką, nie zna podstawowych zasad kultury. Za to doskonale zna gry, portale, kocha robić selfie, wie kto sprzedaje narkotyki i dopalacze.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
undefined napisał:
Wnoszę o wprowadzenie ocen stawianym NAUCZYCIELOM I ICH PÓŹNIEJSZĄ KLASYFIKACJĘ.  Pensja oczywiście ma być pochodną/kombinacją ocen nauczyciela i osiągnięć pedagogicznych.
 Nauczyciele już są oceniani i to przez uczniów. Nie wiem, jak ktoś kto się na czymś nie zna może oceniać, ale to robi (ankiety). Co do pensji to może pomińmy, bo nie chciałabym uczyć nawet za 5 tys. miesięcznie. Głupi nie wymyślił powiedzenia "obyś cudze dzieci uczył". Chamstwo szczególnie starszych dzieci będące odzwierciedleniem kultury ich rodziców sprawia, że nauczanie często prostych rzeczy jest męką, bo nie to, że część nie rozumie tego co się do nich mówi, to jeszcze są aroganccy, a ich rodzice co widać na wywiadówkach usprawiedliwiają każdego lenia. Szczytem głupoty na wywiadówce było tłumaczenie mamusi broniącej córeczki z gimnazujum, która przychodziła do szkoły w krótkim topie i na prośbę nauczycielki, aby dzieciak zakładał dłuższą bluzeczkę usłyszała, że nauczycielka jest stara i gruba i zazdrości figury jej córce. Siedziałam na tej wywiadówce i nie wiedziałam śmiać się, czy płakać.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Skoro siedzą do 22, to znaczy, że mają bardzo kiepskich rodziców. Przepraszam, ale ja w liceum już o tej godzinie musiałem spać, by trzeźwo myśleć na zajęciach. W podstawowce bylem w łóżku już po dobranocce. Wlaściwie zawsze trzymalem się zasady, że po 20 nie ma już nauki. Studia to trochę zweryfikowały. Ale wracając do upierdliwych rodziców. Skoro taką troską o dzieci walicie nas po oczach, to proszę powiedzieć, a gdzie byliście na wywiadówkach i kontaktach z radą rodziców? Wychodzi na to, że tylko wasze zdolne dzieci mają problem z opanowaniem materiału. Teraz rozejrzyjcie się co im w tym przeszkadza? Może najnowszy telefon, pakiet z canal+ w ofercie, a może nówka konsola do gier? Przepraszam za sarkazm, ale takie są fakty. Sam z dzieciństwa pamiętam jak w niedzielę u babci w kuchni siedzialem przy stole i po mszy, obiedzie, czytalem przez ponad godzinę zadane czytanki, a kot zawsze leżał z tyłu na krześle i mruczał. Naprawdę chcecie to przenieść na salę lekcyjną? No, to teraz wiem skąd u nas taka popularność w kupowaniu książek. Wzorujecie się na Zachodzie? No, ręce mi opadły. Tam dzieci mają już korepetycje od pierwszej klasy. To znaczy podrzuca się dzieci do prywatnych placówek, gdzie pomaga się w odrabianiu lekcji. Przynajmjiej ani tv, ani komputer tam nie rozprasza. I rodzice nie marudzą, że dzieci nie dają rady. Ja pamiętam czasy, gdy chodzilem na drugą zmianę do szkoły. Nauka konczyła się w podstawowce o 17:30?! Ale lekcje zaczynaly się o 11:00, czy nawet 12:00, to miałem kupę czasu, by z rana odrobić lekcje z... kolegami. I miałem czas na piłkę i zjeżdżanie na plecaku w zimie. Przestańcie marudzić, bo dzieci to zakuwają, ale w Azji. U nas jest totalny luz.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
undefined napisał:
Skoro siedzą do 22, to znaczy, że mają bardzo kiepskich rodziców. Przepraszam, ale ja w liceum już o tej godzinie musiałem spać, by trzeźwo myśleć na zajęciach. W podstawowce bylem w łóżku już po dobranocce. Wlaściwie zawsze trzymalem się zasady, że po 20 nie ma już nauki. Studia to trochę zweryfikowały. Ale wracając do upierdliwych rodziców. Skoro taką troską o dzieci walicie nas po oczach, to proszę powiedzieć, a gdzie byliście na wywiadówkach i kontaktach z radą rodziców? Wychodzi na to, że tylko wasze zdolne dzieci mają problem z opanowaniem materiału. Teraz rozejrzyjcie się co im w tym przeszkadza? Może najnowszy telefon, pakiet z canal+ w ofercie, a może nówka konsola do gier? Przepraszam za sarkazm, ale takie są fakty. Sam z dzieciństwa pamiętam jak w niedzielę u babci w kuchni siedzialem przy stole i po mszy, obiedzie, czytalem przez ponad godzinę zadane czytanki, a kot zawsze leżał z tyłu na krześle i mruczał. Naprawdę chcecie to przenieść na salę lekcyjną? No, to teraz wiem skąd u nas taka popularność w kupowaniu książek. Wzorujecie się na Zachodzie? No, ręce mi opadły. Tam dzieci mają już korepetycje od pierwszej klasy. To znaczy podrzuca się dzieci do prywatnych placówek, gdzie pomaga się w odrabianiu lekcji. Przynajmjiej ani tv, ani komputer tam nie rozprasza. I rodzice nie marudzą, że dzieci nie dają rady. Ja pamiętam czasy, gdy chodzilem na drugą zmianę do szkoły. Nauka konczyła się w podstawowce o 17:30?! Ale lekcje zaczynaly się o 11:00, czy nawet 12:00, to miałem kupę czasu, by z rana odrobić lekcje z... kolegami. I miałem czas na piłkę i zjeżdżanie na plecaku w zimie. Przestańcie marudzić, bo dzieci to zakuwają, ale w Azji. U nas jest totalny luz.
  Brawo!
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
anka napisał:
undefined napisał:
Wnoszę o wprowadzenie ocen stawianym NAUCZYCIELOM I ICH PÓŹNIEJSZĄ KLASYFIKACJĘ.  Pensja oczywiście ma być pochodną/kombinacją ocen nauczyciela i osiągnięć pedagogicznych.
Nauczyciele już są oceniani i to przez uczniów. Nie wiem, jak ktoś kto się na czymś nie zna może oceniać, ale to robi (ankiety). Co do pensji to może pomińmy, bo nie chciałabym uczyć nawet za 5 tys. miesięcznie. Głupi nie wymyślił powiedzenia "obyś cudze dzieci uczył". Chamstwo szczególnie starszych dzieci będące odzwierciedleniem kultury ich rodziców sprawia, że nauczanie często prostych rzeczy jest męką, bo nie to, że część nie rozumie tego co się do nich mówi, to jeszcze są aroganccy, a ich rodzice co widać na wywiadówkach usprawiedliwiają każdego lenia. Szczytem głupoty na wywiadówce było tłumaczenie mamusi broniącej córeczki z gimnazujum, która przychodziła do szkoły w krótkim topie i na prośbę nauczycielki, aby dzieciak zakładał dłuższą bluzeczkę usłyszała, że nauczycielka jest stara i gruba i zazdrości figury jej córce. Siedziałam na tej wywiadówce i nie wiedziałam śmiać się, czy płakać.
  Smutna prawda. Dzieciak to święta krowa, a rodzice urodzeni po 1970 r. w dużej mierze nie potrafią współpracować ze szkołą. Pomyślcie, co to będzie jak do szkoły przyjdą te urodzone przez roczniki 1990 wzwyż...
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
To prawda. Mam dzieci w szkole podstawowej na Felinie. Często lekcje odrabiamy do 22.00. Na lejcjach najwięcej czasu zajmuje sprawdzanie kto odrobił pracę, później są klasówki i przyznawanie punktów ze sprawowania. Na naukę zostaje często tylko kilka minut. Jest połowa października a my już tracimy siłę. Dzieci nie wychodzą wcale na dwór, nie mają czasu ma zabawę i relaks. Co gorsze widzę, że duża część dzieci i rodziców już sobie odpuściła. Nie wyrabiają. Dzieci mają coraz gorsze oceny i sytuacja taka tylko pogłębi różnice między nimi. Te dzieci które mają dyspozycyjnych rodziców czy bardziej świadomych będą miały lepsze wyniki. Tym bez wsparcia wmówi się, że są gorsze. Nie tak to powinno wyglądać. Szkoła powinna wyrownywać szanse a nie je pogłębiać. Dzieci powinny uczyć się w szkole a nie w domu.
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
Widzę że stary komunistyczny beton wyje ciągle tylko " ... Za moich czasów.... Gdy ja chodziłam....gdy ja chodziłem.... " Zdychać stare śmiecie i się nie odzywać zatrzymaliscie się na kamieniu lupanym więc tam zostańcie a może  jeszcze się pochwalcie jak trawą zad podcieraliscie i papier nie potrzebny ...stare dziady
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz
***s://***mojanorwegia.pl/zycie-w-norwegii/norweskie-szkoly-zdobywaja-serca-polakow-moje-dzieci-nie-chca-wracac-do-polskiej-szkoly-sonda-12121.html
Zgłoś do moderatora
Cytuj
Odpowiedz

Dodaj odpowiedź:

Przerwa techniczna ... ...